COMENIUS - kolejne dni pobytu

Nastał dzień drugi i zgodnie z planem wyruszyliśmy podziwiać rumuńskie krajobrazy i targi pełne ludowych dzieł sztuki (typu wełniane skarpety) i tanich dostaw rozrywki, typu zapalniczki rażące prądem. Następnie wybraliśmy się wąwozem Bicant, do uroczego miasteczka położonego między górami. Pływaliśmy kajakami po Jeziorze Czerwonym, jedliśmy pyszne coconac – słodkie drożdżowe ciasto, miejscowy przysmak, kupowaliśmy pamiątki.... Jedzenie było dobre, kosztowaliśmy rumuńskiej kuchni, mici – specyficzne kiełbaski z grilla, ludzie byli mili, ogólnie wycieczka była udana. Później powrót do rodzin i należałoby powiedzieć parę słów na temat, jak nam się mieszka u nowych przyjaciół. Wprawdzie Arek nie ma gdzie zawiesić słuchawki pod prysznicem, a Jarek narzeka na brak jedzenia, ale ogólnie jest bardzo miło. W końcu zrozumieliśmy co znaczy, kiedy nauczyciele mówią uczcie się języków obcych. W domach w większości serwują nam tradycyjne rumuńskie dania, np. mamaliga, cu sarmale – drobna kasza z miniaturowymi gołąbkami. Ogólnie jest super.
Wasza kochana Paula.Ps. Pewnie u was zimno, co? U nas w dzień 28 stopni.
GALERIA ZDJĘĆ - dzień 2